Polska Prowincja Świeckiego Instytutu Dominikańskiego z Orleanu

Chrystus sam o sobie mówi:
„Ja jestem drogą, prawdą i życiem”


Był wrzesień 1993 roku, zwykły jesienny dzień - środa. Pamiętam tamten dzień, tak jakby to było wczoraj. Tego dnia zaczyna się droga - droga, która trwa do dziś.

Młoda dziewczyna, w której sercu kiełkuje nie do końca uświadomione pragnienie doświadczenia Kogoś wielkiego, spotyka na swojej drodze wątpliwości, pytań i tęsknot, pewnego księdza. Takich spotkań pewnie jest wiele, ale to naprawdę było wyjątkowe - dlatego, że dziewczyna raczej zawsze gubiła drogę prowadzącą do kościoła, a Pan Bóg ... no właśnie... Człowiek, który mówi o Bogu tak naturalnie jakby Go znał, jakby był jego przyjacielem... Było to bardzo dziwne. Nastoletni zbuntowany umysł z jednej strony z całej swojej mocy pragnący doświadczenia Kogoś, a z drugiej z uporem wykazujący, że to niemożliwe, aby Ktoś kochał tak za nic... Dialog o miłości, zbawieniu w Jezusie, i o tym, że warto zaufać tej Miłości, trwał bardzo długo. W pewnej chwili pada zasadnicze pytanie: czy chcesz oddać swoje życie Jezusowi? Czy chcesz, aby On był Twoim osobistym Panem i Zbawicielem?

Do tej pory wszystko było „pod kontrolą”, były argumenty i odpowiedzi. Teraz w sercu tej młodej dziewczyny zrodziła się jedna i jedyna odpowiedź: „oczywiście, że tak”. Ta natychmiastowa odpowiedź, jak się po latach okazało, była zaskoczeniem dla tego, który został przez Pana Boga postawiony, aby w tę jesienną środę głosić Ewangelię. Zaczęła się nowa droga, droga z Jezusem, który stał się dla dziewczyny Życiem i Prawdą.

Wyruszając w podróż zawsze zostawiamy coś za sobą, aby zyskać nowe. Zostawiłam więc wysokie buty, czarną skórzaną kurtkę z emblematami subkultury rockowej, a zaczęła się Biblia, Oaza, życie z Jezusem i dla Niego.

W chodzeniu za Panem przyszedł czas szukania swojego miejsca. Pytam więc: Jezu co mam robić? W sercu czuję pragnienie oddania się Mojemu Jezusowi do końca, na 100%, nie wiem tylko jak. Pytanie trwa jakiś czas. W czasie pewnej modlitwy Pan daje słowo (Iz 54,5): „Małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel”...

Słowo jak pochodnia rozpala serce, droga realizacji wydaje się jedna - życie zakonne. Pan stawia na mojej drodze zgromadzenie, w którym zaczynam szukać wypełnienia słowa i spełnienia woli Bożej. Po pewnym czasie okazuje się jednak, że nie jest to moje miejsce. Rozczarowanie, powiedzmy sobie szczerze... Tak, ale Pan dał słowo i pragnienie serca jest tak jak było: żyć dla Ciebie Jezu na 100%.

Mija kilka lat. Pragnienie jest i jest Słowo: „Małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel” (Iz 54,5)... Panie Jezu, nie mam być w zakonie, to wiem, ale jak wypełni się inaczej Twoje słowo i jak zrealizuje się moja tęsknota za życiem oddanym tylko Tobie????

Od pamiętnej środy mijają lata. Mamy z Jezusem kawał drogi za sobą. Jest styczeń 2007 roku, mam prawie 30 lat. Wiem, że jest coś takiego jak Świeckie Instytuty Życia Konsekrowanego, jednak nic mi to nie mówi. Wydaje mi się, że moje pragnienie serca na zawsze pozostanie tylko pragnieniem.

Pewnego dnia na firmowym komputerze wystukuję hasło: „Instytuty Świeckie”. Pojawia się strona KKIŚ. Czytam pobieżnie - i „ręce mi opadły”. Panie Jezu, to mi pasuje, ale jak z takiej ilości wybrać, jakie przyjąć kryterium - nie wiem.

Zostawiam to. Jednak myśl o świeckim życiu konsekrowanym nie chce mnie opuścić. Znowu ten sam komputer i ta sama strona. Czytam dokładniej niż za pierwszym razem. Jest Dominikański z Orleanu i mają stronę... Po lekturze strony Instytutu Dominikańskiego jedna myśl biegnie z serca do Serca: „Panie Jezu jeśli ma tak być, to niech to będzie ten!!!” Niedługo później zaczęła się moja nowa „instytutowa” droga.

Jest luty 2008, droga trwa..... Ja ufam tej Drodze, którą jest Mój Jezus, bo „za łaską Boga jestem tym kim jestem”. Nie wiem, jak będzie wyglądać ta droga, ale wiem, jaki jest jej cel. I wiem, że Pan zawsze wypełnia Swoje obietnice. Ruszam więc w podróż życia konsekrowanego w świecie.


© by Świecki Instytut Dominikański z Orleanu