Polska Prowincja Świeckiego Instytutu Dominikańskiego z Orleanu

Moje pytania o moje posłuszeństwo Duchowi Świętemu


Jednym z wielu pytań, które sobie stawiam, zwłaszcza w czasie rekolekcji, jest pytanie o moje posłuszeństwo Duchowi Świętemu.

Podczas ostatnich rekolekcji również: słuchałam, czytałam, rozważałam, modliłam się... Pytałam Pana Boga, pytałam ojca rekolekcjonistę, sobie samej też zadawałam pytania... Pytałam o moją wierność powołaniu i wierność konsekracji. Pytałam o jakość mojej wiary, wielkość nadziei, kształt miłości. Szukałam istoty charyzmatu dominikańskiego w przełożeniu na życie świeckiej osoby konsekrowanej – bo taką jestem.

„Apostolstwo dominikańskie zakorzenione jest w modlitwie liturgicznej i wewnętrznej, z której wypływa współczucie dla ludzi, stworzonych do zbawienia. Apostolstwo, jak i modlitwa, są zasilane ciągłym studium Słowa Bożego i różnorodnych prądów kulturowych” (z Konstytucji Świeckiego Instytutu Dominikańskiego z Orleanu).

Pytałam, pytałam, pytałam...

Na przykład o studium: Moja codzienna lektura - jest, czy nie jest „ciągłym studium prawdy objawionej”? A przeczytane ostatnio pozycje literatury młodzieżowej - zabrały czas, który należało przeznaczyć na tekst teologiczny - czy raczej otworzyły drogę do lepszego porozumienia z moimi uczniami? A lektura fachowa?... A publicystyka?... A polityka?... Czy rozmowy i dyskusje na te tematy są rzeczywiście „stałym rozważaniem współczesnych problemów w świetle prawdy objawionej”, czy tylko stanowią element przyjacielskich spotkań przy kawie lub smacznej kolacji? A film? Czy to dobrze, że jeszcze nie widziałam kilku ważnych, podobno, produkcji filmowych?

„Aby mocą Ducha Świętego obfitowała w nich nadzieją, członkowie Instytutu uczą się poprzez swoją własną słabość nadprzyrodzonego optymizmu, a w ocenie wszystkich spraw biorą pod uwagę miłosierną wszechmoc Boga” (z Konstytucji Świeckiego Instytutu Dominikańskiego z Orleanu).

Tu dopiero zacznie się lawina pytań... No właśnie, jak to było z tą nadzieją, gdy w stanie wojennym wyrzucono mnie z pracy w szkole i obdarowano niepisanym „wilczym biletem”? A później, gdy zaistniała wolność, lecz zaczęto ją marnować lub wykorzystywać jako swawolę?... I jeszcze później, gdy stanęło przede mną WAŻNE ZADANIE PONAD MOJE LUDZKIE SIŁY?... A potem, po zrealizowaniu dzieła, gdy zniesławiono na pożegnanie?... Jak to było z tym „nadprzyrodzonym optymizmem” gdy trzeba było zeznawać przed sądem: raz w trudnej sprawie rodzinnej, drugi raz w nieprzyjemnej sprawie zawodowej?... A teraz, gdy mieszkanie wymaga kapitalnego remontu, a tu ani sił ani środków... A jak umierała Mama, potem Tato, rodzeństwo we własnych tarapatach, w pracy brak zrozumienia – no a ja jestem osobą konsekrowaną, powinnam kierować się nadprzyrodzonym optymizmem... Powinnam dawać świadectwo – czy ono było? Czy ono jest?

„Jakie by nie było przeciążenie i napięcie właściwe współczesnemu światu, modlitwa wewnętrzna jest podstawowym obowiązkiem życia dominikańskiego. Członkowie Instytutu codziennie gorliwie ją praktykują” (z Konstytucji Świeckiego Instytutu Dominikańskiego z Orleanu).

Pytania o modlitwę... Codziennie, gorliwie, jakie by nie było przeciążenie...

Godz. 5.00 – budzik dzwoni, zaczyna się dzień: modlitwa brewiarzowa, biegiem na Mszę świętą, do szkoły, na zebranie, na spotkanie, na..., do... Jeszcze ktoś czeka, jeszcze coś trzeba załatwić... I jeszcze KTOŚ czeka... No właśnie – czy dałoby się żyć NAPRAWDĘ gdyby nie było tej MIŁOŚCI? Więc – czy codziennie, czy gorliwie?

„Życie członków Instytutu podobne jest zewnętrznie do życia innych chrześcijan świeckich. Jednak sposób ich myślenia i działania stopniowo przeobraża się w kierunku radykalizmu ewangelicznego” (z Konstytucji Świeckiego Instytutu Dominikańskiego z Orleanu).

Wszystkie pytania o moje posłuszeństwo Duchowi Świętemu ułożyły się w jedno: pytanie o WIERNOŚĆ...

A odpowiedź? Panie, Ty wiesz, Ty wszystko wiesz...



© by Świecki Instytut Dominikański z Orleanu